Step by step, czyli co i jak, i po kolei

I tak po kilku przyjemnych spotkaniach towarzyskich jako jednostki dorosłe i odpowiedzialne postawiliśmy się do pionu i postanowiliśmy zdobyć odpowiednią wiedzę. Noo, łatwo nie było.  Telefony się rozgrzały, łącza internetowe obciążyły, drukarki w kilku mieszkaniach wypluły z siebie ustawę o własności lokali i – już trochę bogatsi o podstawową wiedzę – przystąpiliśmy do działania.

Konkretnie przystąpiliśmy progi urzędu skarbowego w celu złożenia wniosku o nadanie numeru NIP, który - to już wiedzieliśmy - każda wspólnota posiadać musi, podobnie jak REGON. Szczerze mówiąc pierwsze kroki początkowo skierowaliśmy do drukarni, gdzie chcieliśmy zamówić pieczątkę (musieliśmy w najbliższej przyszłości podpisać wiele umów, a wszak bez pieczątki w naszym kraju NIE ISTNIEJESZ 😉), ale szybko zrewidowaliśmy swoją strategię, uznając, że wyżej wymienione numery jednak powinny się na tejże pieczątce znaleźć. Zatem prawidłowa kolejność to:

  1. Urząd Skarbowy – wniosek o NIP
  2. Główny Urząd Statystyczny – wniosek o REGON (druk RG-OP, ponieważ wspólnota jako taka nie posiada osobowości prawnej) 
  3. Pieczątka
  4. Rachunek bankowy

Te sprawy powinniśmy załatwić w ciągu 14 dni od założenia wspólnoty, więc dobrze jest się „ogarnąć”. Do każdego z wniosków dołączamy stosowne uchwały, czyli statut i uchwałę o powołaniu zarządu wspólnoty. Na potrzeby korespondencji wszelakiej musieliśmy też podać adres – jak się pewnie domyślacie – prywatny. Raczej nie zdarza się, a przynajmniej nam się nie zdarzyło, żeby deweloper zaplanował odrębny lokal dla zarządu wspólnoty. To niesie za sobą trochę komplikacji przy ewentualnej zmianie składu osobowego zarządu, jeśli zrezygnować zechce osoba, do której przychodzi cała korespondencja, ale u nas padło na najbardziej solidną i zmotywowaną społeczniczkę, więc postanowiliśmy się nie przejmować😉.

Pieniądze będą dopiero wpływały na konto wspólnoty, które to konto musimy również założyć. A wcześniej dobrze wybrać, ale o tym mówimy w osobnym wpisie tutaj.

Suma summarum po przyspieszonym (w końcu trochę czasu przeznaczyliśmy na zapoznawcze planowanie😉) załatwieniu tych podstaw, mogliśmy wyrobić sobie upragnioną pieczątkę. Miła pani w punkcie spisała dane do faktury, padło zwyczajowe pytanie „Przelew czy gotówka?” i… No właśnie, znowu nas leciutko przystopowało. Przecież my nie mamy żadnych pieniędzy, oprócz rzecz jasna swoich prywatnych, które rzecz jasna od ręki wyłożyliśmy na ten niewielki w sumie zakup. Jak się jednak okazało, tych niewielkich wydatków zrobiło się z czasem trochę i choć w ogólnym rozrachunku nikogo nie zrujnowały, to warto jednak pamiętać o tym, że przez pierwsze tygodnie, niezależnie od ambitnie ustalonych na pierwszym zebraniu zaliczek i planów gospodarczych, nie dysponujemy żadnymi pieniędzmi. Pieniądze będą dopiero wpływały na konto wspólnoty, które to konto musimy również założyć. A wcześniej dobrze wybrać, ale o tym mówimy w osobnym wpisie tutaj.

Wiedzieliśmy, że zajmie nam to trochę czasu, więc rajdy po różnych instytucjach nie wyprowadzały nas z równowagi, ale trzeba się liczyć w tym, że dzień urlopu będzie zwyczajnie koniecznością.

Umowy, umowy, umowy…

No dobrze, skoro już mamy NIP, REGON, konto i PIECZĄTKĘ 😉, możemy przystąpić do dalszych działań niezbędnych. To podpisanie umów na dostarczanie prądu, gazu, wody, ciepła, odbiór ścieków, śmieci (kłaniają się wszelkie PGE, miejskie wodociągi etc.), wybranie i zatrudnienie sprzątaczki lub firmy sprzątającej, konserwatora, osoby lub firmy, która będzie prowadziła wspólnotową księgowość. Wiedzieliśmy, że zajmie nam to trochę czasu, więc rajdy po różnych instytucjach nie wyprowadzały nas z równowagi, ale trzeba się liczyć w tym, że dzień urlopu będzie zwyczajnie koniecznością. I dobrze jest zaplanować sobie te formalności tak, żeby skończyło się na jednym😉